Wyprawa Maganik 2012

Czarnogóra 2012

W dniach 15-28 lipca 2012 roku kilkoro członków AKG wzięło udział w, organizowanej od kilku lat, wyprawie w Maganik, pod kierownictwem Mirka Latacza.

Sama podróż mogłaby się odbyć całkiem nienerwowo i z ciekawostek pozostało by tylko wspomnieć nocleg pod opancerzoną łódko-przyczepą, ale nieeee. Awaria hamulców na górskiej drodze zasługuje na wzmiankę. Sama naprawa zajęła może cztery godziny (co to jest przy dwudniowym remoncie silnika sprzed czterech lat warto wspomnieć ceny – jak remontować auto to tylko w Montenegro). Od mechanika ruszyliśmy szlakiem amelinium do docelowej wioski. Co jakiś czas droga łączyła się ze szlakiem rowerowym, trzeba przyznać że Czarnogórcy mają fantazję w oznaczaniu takich szlaków, typowe były drogowskazy w środku lasu wskazujące np. Danilovgrad→ 80km i 100 km← Niksić.

Widok na Kanion Mrtvicy od południa

A na miejscu susza. Wszędzie pożary, ale był z nami strażak – co akurat lekko przedłużyło podróż o kręcenie filmów instruktażowych dla kolegów po fachu. U celu miła niespodzianka, jako że pierwsze dni działania skupiliśmy w Kanionie Mrtvicy, upały nie miażdżyły nas na starcie. Oczywiście na początku zwiedziliśmy k anion. Miejscami głęboki na 1100m, długi na 8 km, jest drugim, co do wielkości kanionem Europy.

Mrtvica wpływa do Moracy

D

Tętni życie w martwym kanionie

ziałania zaczynamy od powierzchniowej wspinaczki ścianami kanionu do, co bardziej obiecujących nyż. Działo się i sypało się. Grozę w zespole wzbudził samoistny obryw wanty wielkości auta i jej roztrzaskanie się na dnie. Może ta erozja to nie mit. Jednak sukcesów jaskiniowych brak.

N a czwarty dzień zarządzono rest. W obozie, w ciągu dnia jest gazylion stopni, więc piwkowanie nie jest najlepszym pomysłem, z resztą sportowy duch by nie pozwolił. Spłyniemy Mrtvicą! Mamy mandżury (w więziennej grypserze pakunek osadzonego; tutaj: kierownikowy materac do pływania 🙂 i ponton, będzie super. Tja … . Po ośmiogodzinnej walce o życie, kolana mnie nienawidziły. Wracamy z płaczem do obozu, tuż przed nocą. Pada wtedy: „Jutro to raczej nie podziałamy, ale nie róbmy już restu.”. Jeszcze jeden dzień poświęcamy na obserwacje w wywierzyskach i przenosimy obóz w górną część masywu.

T

Zbocza V. Svrasevo

utaj podobnie, powierz-chniówka. Panuje poruszenie wśród lokalnych pasterzy. Wytłumaczono nam, że poprzedniej nocy stado wilków rozszarp-pało 15 owiec, co jest majątkiem. Dowiadujemy się, że teren naszych poszukiwań odwiedzają niedźwiedzie. Napięcie narasta. Priorytetem w poruszaniu się, stał się powrót do bazy przed zmierzchem.

 

 

Nie, to nie ludzkie,

coś większego

 

 

Sprawdzamy kilka otworów, nic. Bodaj w czwartym z kolei też nie w ygląda to różowo. Studnia wlotowa zawalona pniakami i liśćmi, dalej dwudziestometrowa ślepa studnia, ale Agata rzuca speleosondę w boczną szczelinę i szaleństwo! Dwie godziny kopania i już sobie zjeżdżam obszerna studnią, kończącą się szerokim meandrem, koniec liny, ale szkoda! Trzeba wracać, bo noc, bo wilcy. Załamanie pogody następnego dnia zatrzymuje nas na bazie. Kolejny dzień też bez rewelacji, zwijamy się.

O

Szukamy dziury w całym

Budwa

bowiązkowa wizyta nad Adriatykiem, moczymy nasze poobijane kulasy i ewakuacja z Czarnogóry. Podczas powrotu zaliczamy jeszcze kąpiel na bośniackim wybrzeżu (mają go całe 17km), zwiedzamy Budwę, Mostar i Sarajewo.

W wyprawie uczestniczyli:

Mirosław Latacz – kierownik

Agata Maślanka

Mateusz Targosz

Kornel Osowski

Irek Królewicz.

 

 

I.K.